Wygrana frankowicza w sądzie z bankiem, skutkująca unieważnieniem umowy kredytu mieszkaniowego, nie zawsze oznacza końca sporu. Banki bowiem wysuwają roszczenia, domagając się od klientów opłaty za to, że przez lata korzystali z kapitału, który bank im udostępnił. Argumentują, że gdyby klient chciał go pożyczyć, musiałby sporo zapłacić, więc odniósł korzyść, dysponując pieniędzmi udostępnionymi przez bank. Jednak na razie sędziowie w naszym kraju w większości oddalają te roszczenia. Dotarliśmy do prawdopodobnie pierwszego prawomocnego wyroku polskiego sądu w takiej sprawie.
Pojawiają się kolejne wyroki polskich sądów dotyczące tzw. opłaty za korzystanie z kapitału, którego od klientów domagają się banki, gdy wcześniej sędzia unieważnił umowę frankowego kredytu mieszkaniowego. To bardzo istotne dla klientów i samych banków. W przypadku tych pierwszych wpłynie na finansowe skutki unieważnienia umowy (brak takiej opłaty mocno zwiększyłby klientom atrakcyjność drogi sądowej). Dla banków to także bardzo istotne, bo wpłynie na ostateczne koszty frankowego problemu — brak opłaty za korzystanie kapitału według wyliczeń Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego mógłby kosztować sektor łącznie 100 mld zł, co stanowi 63 proc. ich kapitałów. To przy założeniu, że wszystkie czynne umowy zostałyby unieważnione.
Spór między frankowiczami a bankami nawet po unieważnieniu umowy
Z informacji płynących od obu stron sporu wynika (nie ma powszechnej, publicznie dostępnej i pełnej bazy wyroków), że na razie więcej jest rozstrzygnięć korzystnych dla frankowiczów, tzn. w których sądy oddalają roszczenia banków o opłatę za kapitał. Na przykład 18 listopada 2022 r. Sąd Okręgowy w Warszawie (sygn. II C 661/19) wydał nieprawomocny wyrok, w którym oddalił powództwo banku w zakresie wypowiedzianej umowy kredytu i oddalił roszczenie banku o taką opłatę, a także o waloryzację wskaźnikiem inflacji. Sąd zasądził na rzecz banku jedynie brakującą kwotę do zwrotu kapitału wypłaconego przez bank, ponieważ kredytobiorca w spłatach nie przekroczył jeszcze kwoty faktycznie wypłaconego kredytu. Podobnie zdecydował Sąd Okręgowy w Toruniu (sygn. I C 90/22), w Kaliszu (sygn. I C 33/22), w Bydgoszczy (sygn. I C 1690/21) i Olsztynie (sygn. IX Ca 783/22). Ten ostatni to prawdopodobnie pierwszy prawomocny wyrok na korzyść klienta w takiej sprawie (a z pewnością jeden z pierwszych).
Sądy często wskazują, że uwzględnienie roszczeń banków o opłatę za kapitał godziłoby nie tylko w cel unijnej dyrektywy 93/13, ale także powodowałby zniwelowanie jej skutku odstraszającego dla przedsiębiorców, którzy stosują nieuczciwe zapisy w umowach z konsumentami.
– W pełni podzielam ten kierunek argumentacji sądów i sam przedstawiam go w podobnych sprawach. Nie można przystać na działania banków, które w każdej sytuacji będą wygrane, a konsumenci będą karani za egzekwowanie swoich praw, domagając się uczciwego formułowania treści umów. W taki sposób należy odczytywać roszczenia formułowane przez banki, które z jednej strony otrzymają dodatkowe wynagrodzenie z tytułu stosowania klauzul abuzywnych, a w przypadku ich zakwestionowania rekompensowałby sobie to wynagrodzenie, formułując roszczenia o bezumowne korzystanie z kapitału. W tym takim wypadku ochrona konsumenta byłaby iluzoryczna – argumentuje mec. Wojciech Bochenek z kancelarii Bochenek i Wspólnicy, która zajmuje się reprezentowaniem frankowiczów.
Banki mają odmienne niż frankowi prawnicy podejście do argumentu o celu odstraszającym wyroków. Twierdzą, że samo unieważnienie umowy jest już bardzo dla nich dotkliwe, ponieważ cały koszt takiego zabiegu, wynikający z umocnienia franka, bierze na siebie właśnie kredytodawca. Mówił o tym Joao Bras Jorge, prezes Banku Millennium, w wywiadzie dla Business Insider Polska.
Jeden z polskich sądów stwierdził w takiej sprawie, że dyrektywa 93/13 w zakresie, w jakim nakazuje obciążenie przedsiębiorcy skutkami stosowania nieuczciwych klauzul, nie wyklucza powstania roszczenia o opłatę za korzystanie z kapitału. „Niedozwolonym postanowieniem nie jest bowiem postanowienie w umowie, które przewiduje wynagrodzenie za korzystanie z kapitału, lecz niewłaściwe pouczenie o ryzku kursowym. Dyrektywa opiera się na zasadzie kompensaty i przywrócenia równowagi rynkowej, a nie penalizacji przedsiębiorcy oraz dążeniu do utrzymania stosunku umownego” — stwierdził sąd, powołując się na jedno z rozstrzygnięć TSUE (sygn. C-472/20).
Sposób orzekania sądów dopiero zaczyna się kształtować
— Linia orzecznicza w tej kategorii dopiero zaczyna się kształtować, ale pierwsze rozstrzygnięcia mogą napawać optymizmem i wyznaczać kierunek dla kolejnych spraw. Z pewnością główną rolę w sporze o roszczenia o bezumowne korzystanie z kapitału odegra orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, które ma zapaść w drugiej połowie przyszłego roku. W mojej ocenie wyrok TSUE w tej sprawie będzie miał porównywalne znaczenie dla spraw frankowych jak wyrok w głośnej sprawie państwa Dziubaków – twierdzi Wojciech Bochenek.
Sprawa dotycząca opłaty za korzystanie z kapitału po unieważnieniu frankowej umowy trafiła do TSUE latem 2021 r. (sygn. C-520/21). Przesłuchanie stron w Luksemburgu odbyło się 12 października. Więcej o tej sprawie pisaliśmy także w tym tekście, wskazując, że polski rząd przedstawił stanowisko jednoznacznie sprzyjające kredytobiorcom.
Trudno oszacować liczbę spraw o opłatę za kapitał, bo nie wszystkie banki podjęły kroki zmierzające do wytoczenia powództwa przeciwko klientom. — Niektóre z nich skorzystały z opcji złożenia z wniosku o zawezwanie do próby ugodowej, którego głównym zadaniem było przerwanie biegu przedawnienia roszczeń. Te banki, które pozywają klientów, rozpoczynają swoje działania od najstarszych spraw, w których klienci zakwestionowali treść wadliwych umów kredytowych. Pierwsze pojawiające się wyroki zapadają na korzyść konsumentów, co moim zdaniem nie powinno nikogo dziwić, gdyż formułowane przez banki roszczenia są bezpodstawne. Można przypuszczać, że przyrost wyroków w tego typu sprawach nie będzie lawinowy, gdyż część sądów zawiesza postępowania z powództwa banku, oczekując na rozstrzygnięcie sprawy wytoczonej przez kredytobiorcę — uważa prawnik kancelarii Bochenek i Wspólnicy.
Banki kierują roszczenia o opłatę za kapitał, nawet zanim sąd unieważni umowę, bo zapobiegają w ten sposób biegowi przedawnienia. Poza tym wyroków o opłatę za kapitał będzie przybywać stosunkowo wolno, bo sądy mogą oczekiwać na rozstrzygnięcie TSUE w zakresie bezumownego korzystania z kapitału.
Stanowisko banków. Ich zdaniem klient się wzbogacił
Banki twierdzą, że w razie unieważnienia umowy hipoteki frankowej należy im się opłata za to, że przez kilkanaście lat klient korzystał z udostępnionego mu kapitału. Oceniają, że brak takiej opłaty byłby nieuzasadnionym wzbogaceniem klienta, co byłoby sprzeczne z celem unijnej dyrektywy 93/13, którym jest przywrócenie równowagi stron. Dodają, że sankcja za niedozwolone zapisy w umowie musi być proporcjonalna do rodzaju i zakresu naruszenia, a darmowy dla klienta kredyt i duże straty dla sektora tego celu nie realizują.
– Tych wyroków jest na razie bardzo mało, zapadło ich kilkanaście, ale nie więcej niż 20-30, z czego wedle naszych danych tylko jeden prawomocny. Zatem trudno wysnuwać jednoznaczne wnioski. W przestrzeni publicznej, ze względu na aktywności kancelarii reprezentujących kredytobiorców, dominuje przekaz, że bankom żadna opłata po unieważnieniu umowy się nie należy. Zbieramy od banków informacje na temat rozstrzygnięć sądów w tych sprawach i dysponujemy kilkoma orzeczeniami z ostatnich miesięcy, w których sądy mówią inaczej — mówi Tadeusz Białek, wiceprezes Związku Banków Polskich.
Wymienia np. rozstrzygnięcie Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu (sygn. I ACz 430/22), mamy podobne m.in. z Sądu Okręgowego z Warszawy (sygn. I C 45/21) i z Gdańska (sygn. XV C 137/22). Analizuje cytat jednego z sędziów: nie można wykluczyć zasadności roszczenia o zwrot przez pozwanego nie tylko spełnionego na jego rzecz świadczenia odpowiadającego wypłaconej i zwaloryzowanej kwocie kredytu, ale i wzbogacenia polegającego na uzyskaniu finansowania celu mieszkaniowego, którego, z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, nie uzyskałby bezpłatnie na rynku finansowym.
– Sprawa nie jest zero-jedynkowa i pojawiają się odmienne zdania. Niektórzy sędziowie wskazują, że nie mogą wypowiedzieć się do czasu rozstrzygnięcia sprawy przez TSUE — podkreśla Tadeusz Białek.
Niejasności nie tylko o to, czy, ale także jak obliczać opłatę
– Pierwsze i wciąż nieliczne orzeczenia wskazują, że po unieważnieniu umowy frankowej bankom nie należy się opłata za udostępnienie kapitału. Czy sądy będą powszechnie tak orzekać – trudno zgadywać. W bazowym scenariuszu zakładam, że banki raczej nie powinny liczyć na przyznawanie im tego typu wynagrodzeń — mówi Andrzej Powierża, analityk Biura Maklerskiego Banku Handlowego, który specjalizuje się nie tylko w ocenie kondycji banków, ale też w zagadnieniach prawnych dotyczących hipotek frankowych.
Jego zdaniem, aby ukształtowała się linia orzecznicza, potrzeba zdecydowanie większej liczby orzeczeń, szczególnie prawomocnych. — Mógłby w tym pomóc Sąd Najwyższy, ale na uchwałę całej Izby Cywilnej nie ma szybko co liczyć, a pytanie skierowane do mniejszego składu rok temu zniknęło z wokandy. Inna sprawa, czy na uchwałę całej Izby Cywilnej nie jest za wcześnie, bo orzecznictwa de facto jeszcze nie ma, więc nie ma potrzeby jego ujednolicenia. Mam wrażenie, że pełnomocnicy kredytobiorców liczą na pozytywne orzeczenie TSUE. Osobiście nie spodziewam się jednak, aby TSUE rozstrzygnął tę sprawę w sposób konkretny i jednoznaczny — wskazuje analityk.
– Wątpliwość dotyczy nie tylko tego, czy bankom należy się opłata za udostępnienie kapitału. Nawet gdyby uznać, że tak, to nie wiadomo, jak ustalić jej wysokość i czy faktycznie należałoby się odnosić do stawek WIBOR. Paradoksalnie, tu role trochę się odwracają. Jeśli potraktować kredyty denominowane czy indeksowane jako kredyty złotowe, to faktycznie można rozważać WIBOR, aby obliczyć korzyść klienta z dysponowania przez lata kapitałem złotowym. Jeśli jednak przyjąć, że miały walutowy charakter, to punktem odniesienia powinny być stopy procentowe w walucie obcej. Mnie bliższe jest to drugie rozumowanie — mówi Andrzej Powierża.
Wojciech Bochenek przytacza prawomocny wyrok Sądu Okręgowego w Olsztynie (sygn. IX Ca 783/22), który odrzucił roszczenie banku o opłatę za kapitał (domagał się wynagrodzenia w oparciu o stawkę WIBOR notowaną od zawarcia umowy do jej rozwiązania). Oprócz argumentów dotyczących treści dyrektywy 93/13 odniósł się również do sposobu ustalenia wartości roszczeń z tytułu bezumownego korzystania z kapitału.
– Sąd wskazał, że bank znów dokonał jednostronnego i arbitralnego ustalenia wysokości dochodzonych roszczeń w oparciu o stawkę WIBOR. W jego ocenie żaden przepis prawa bezwzględnie obowiązującego ani warunek umowy łączącej strony nie dawał bankowi podstaw do ustalenia tego wynagrodzenia w oparciu o stawkę WIBOR. Co istotne w kontekście całej sprawy, sąd wyraźnie podkreślił, że do nieważności umowy doszło z winy banku, który był odpowiedzialny za przygotowanie umowy zawierającej nieuczciwe postanowienia umowne. Zapadły w sprawie wyrok wzmacnia kształtującą się linię orzeczniczą, daje kolejne argumenty kredytobiorcom, którzy zmagają się roszczeniami banków — uważa mecenas reprezentujący frankowiczów.
Banki już poniosły spore koszty, ale to może być dopiero połowa drogi
Analitycy szacują, że do tej pory sektor ma utworzonych ponad 30 mld zł rezerw na hipoteki frankowe. Pierwsze rezerwy portfelowe na ten cel pojawiły się w IV kwartale 2019 r. i są zwiększane niemal zawsze co trzy miesiące.
– Zakładam, że banki są mniej więcej w połowie drogi do pełnego obrezerwowania, bo łączny koszt może wynieść mniej niż 80 mld zł. Dużo zależy od tego, ilu klientów pójdzie na ugody, ilu do sądów, a ilu pozostanie biernych oraz oczywiście od tego, jaka będzie ostateczna linia orzecznicza w sprawie wynagrodzenia za kapitał i jak ukształtuje się kurs franka. Gdyby się okazało, że bankom nie należy się opłata za kapitał, zwiększyłoby to koszty podwójnie: koszt jednej przegranej byłby większy i więcej kredytobiorców mogłoby zdecydować się na pozew. Moim zdaniem w najbliższym okresie wzrost liczby pozwów może wynikać także z zachęcającego przykładu coraz liczniejszych frankowiczów, którzy prawomocnie wygrali z bankiem — wskazuje Andrzej Powierża.
businessinsider.com.pl